Przywracanie głosu
Tomasz Nastulczyk, Piotr Oczko, Homoseksualność staropolska. Przyczynek do badań, Collegium Columbinum, Kraków 2012.
Streszczenie
Review: Tomasz Nastulczyk, Piotr Oczko, Homoseksualność staropolska. Przyczynek do badań [Old Polish Homosexuality: A Contribution to Research], Collegium Columbinum, Cracow 2012.
Indeks
Słowa kluczowe:
kultura staropolska, homoseksualność, studia gejowskie, dyskurs emancypacyjny, tradycja, kanonUwagi wydawcy
DOI: 10.18318/td.2016.1.15
Pełny tekst
- 1 T. Nastulczyk, P. Oczko Homoseksualność staropolska. Przyczynek do badań, Collegium Columbinum, Kra (...)
- 2 Mamy oto – ogłoszony zeszytem „Tekstów Drugich” (2015 nr 1) – i „zwrot sarmacki”, bodaj jedyny dotą (...)
1Tomasza Nastulczyka i Piotra Oczki Homoseksualność staropolska. Przyczynek do badań1 jest książką spóźnioną i przedwczesną zarazem. Spóźnioną, ponieważ ciąży na niej dysproporcja między osiągnięciami zachodnich gay/lesbian studies, skupionych na wczesnonowożytnych ekspresjach homoseksualności od paru dobrych dekad, a rodzimym, bardzo skromnym dorobkiem w tym zakresie. Z tego stanu rzeczy (teoretycznego, politycznego i bibliograficznego) autorzy kompetentnie zdają sprawę na samym wstępie. Opóźnienie zatem należy przypisać nie tyle samej książce, ile macierzystej sytuacji metodologicznej studiów nad staropolszczyzną – na ogół nieskwapliwych do gonienia za kolejnymi „zwrotami” na humanistycznej scenie2 i sceptycznych wobec inspiracji, jakie wiatr przynosi spoza horyzontu historii idei czy tradycji retorycznej. Z kolei okoliczności w szerokim rozumieniu polityczne stawiają autorów wobec – z jednej strony – konserwatywnego dyskursu, jaki patronował starszym i ciągle wpływowym opracowaniom na temat dawnej obyczajowości (np. Zbigniewa Kuchowicza czy Janusza Tazbira), z drugiej zaś wobec emancypacyjnych rewizji i zawłaszczeń (od, powiedzmy, Mariana Pankowskiego do Pawła Fijałkowskiego). Pierwsi mogą liczyć na wyrozumiałą krytykę: nie tyle własnych sądów, ile perspektywy historycznej, która ich opinie ukształtowała. Drudzy bywają powściągani w imię filologicznej, proceduralnej ostrożności. Taka moderująca pozycja zaleca się cnotą roztropności, ale zarazem ujmuje przedsięwzięciu energii potrzebnej do otwarcia dojrzałego teoretycznie etapu dociekań nad staropolską homoseksualnością. Gatunkowo określona jako „przyczynek”, książka rezygnuje z przywilejów manifestu, czyli m.in. z rozmachu panoramicznego ujęcia, zaś chwalebna samokontrola skutkuje niekiedy asekuracyjnymi interpretacjami. Najprościej można to wytłumaczyć skromnym stanem materiałowego posiadania, ale wyczuwalnie defensywna strategia wynika – być może – z rozpoznania terenu jako trudnego nie tylko w sensie badawczym. Adres rozprawy autorzy poszerzyli o czytelników spoza akademii, co ma także doniosłe konsekwencje kompozycyjne.
2Rzecz podzielono na trzy części. Pierwsza omawia stan badań, źródła, a także kwestie tożsamości, interpretacji i polityki. Uzupełnia ją aneks, który w punktach wyszczególnia Rzekome przyczyny homoseksualności pojawiające się w literaturze przedmiotu, co jest zarazem podsumowującą krytyką zastanej tradycji badawczej. W części II pomieszczono interpretacje i komentarze do dokumentów (także literackich) z epoki, podzielonych na reprezentacje pozytywne, neutralne i negatywne. Kryterium aksjologiczne to, obawiam się, nie najtrafniejszy wybór w tym przypadku. Zagrożone jest ryzykiem arbitralności, ponieważ przestrzeń porządku zamyka w trzech obszernych segmentach: i tak, aktualizacje mitu Ganimedesa w utworach Kochanowskiego uchodzą tu za reprezentacje neutralne, co nie oddaje wszystkich niuansów. Uproszczona aksjologia nie otwiera możliwości rozróżnienia między oceną werbalną a funkcjonalną (np. wypowiedź „neutralna” w historycznej sytuacji komunikacyjnej może sugerować stanowisko życzliwe). Ponadto, zauważmy, kryterium to podtrzymuje hegemonię języka wartości właściwą dla wieków dawnych: dominanta aksjologiczna umieszcza książkę w pozycji dialogu z przodkami, prowadzonego na ich – by tak rzec – warunkach. Jest to koszt, który może i jest akceptowalny w świetle bieżących interesów społecznych: w końcu hate speech nie wziął się znikąd, a tak ułożony kwestionariusz dobitniej przypomina jedno z jego źródeł. Koszt ten byłby jednak wyższy, gdyby pracę szacować wyłącznie pod względem osiągnięć merytorycznych, jako że najważniejsze pytanie zadane przez Oczkę i Nastulczyka naszym antenatom, czyli pytanie o ewaluację, nie jest w wymiarze intelektualnym szczególnie frapujące i do spodziewanej konkluzji o miażdżącej przewadze reprezentacji negatywnych prowadzi na skróty. Otrzymany w odpowiedzi podział na ujęcia pozytywne, pejoratywne i neutralne odnosi się, ściślej rzecz ujmując, do praktyk homoseksualnych, a nie homoseksualności jako orientacji (chociaż autorzy tak właśnie formułują kwestię) – aby więc przyjąć, że respons w ogóle koresponduje z pytaniem, trzeba zaakceptować forsowany w książce pogląd o przed-dyskursywnym (a więc i ponadhistorycznym) statusie homoseksualności, o czym za chwilę. Autorzy sporo i ze znawstwem piszą o praktykach dyskursywnych, ale nie korzystają z kategorii dyskursu jako kryterium porządkującego, ponieważ kategoria ta, potraktowana poważniej niż tylko oświetlający kontekst (por. s. 132-133), wykorzeniłaby tytułowe zagadnienie z gruntu niezmiennej realności. Otóż uporządkowany przegląd odniesień prawnych, medycznych, teologicznych i moralistyczno-kaznodziejskich, encyklopedycznych (z uwzględnieniem egzotyki), biograficznych – nie zniósłby aksjologii (skoro autorom na niej zależy), natomiast pozwoliłby subtelniej zróżnicować motywacje wartościowania. A także ułożyć materiał na skali głośności (głos, ekspresja, stłumienie są przecież kluczowymi metaforami krytyki emancypacyjnej): od peccatum mutum (grzech niemy) do peccatum explicitum, od gromkiego instytucjonalnego potępienia do intymnej, swobodniejszej wypowiedzi poetyckiej.
3Część III to antologia, którą otwierają przekłady Biblii. Po nich następują wyjątki z akt sądowych i piśmiennictwa prawnego. Kolejnym działem jest „piśmiennictwo staropolskie”; etykieta nie spełnia jednak wymogów podziału logicznego, ponieważ przekłady i jurysprudencja to również piśmiennictwo; trudno też wyjaśnić, dlaczego Praktyka kryminalna Jakuba Czechowicza trafiła tu, a nie wyżej, do pism prawnych. Wyimki te zostały podzielone na miejsca pewne (A), dyskusyjne (B), wreszcie nieporozumienia i nadinterpretacje (C). Partie te organizuje układ alfabetyczny – dobry dla bibliografii, ale tutaj wręcz utrudniający poznawczą orientację w materiale (znacznie bardziej instruktywny byłby porządek chronologiczny). Cytowane utwory opatrywane są komentarzami (odnoszącymi się także do objaśnień innych komentatorów), co poniekąd dubluje ustalenia i propozycje z części II. Alfabet rządzi też kolejną partią antologii, czyli wypisami z literatury przedmiotu, zaopatrzonymi w krótkie adnotacje, niekiedy stanowczo wartościujące. Rzecz znamienna, autorzy nie przytaczają urywków z własnych publikacji, uznając je za zdezaktualizowane. Samokrytyczne wytłumaczenie tych pominięć nie zaciera jednak w moim odczuciu wrażenia, że autorzy nie grają fair – skąd bowiem wiadomo, że przytaczani przez nich badacze w całości podtrzymują ogłoszone przed laty poglądy? Najlepiej byłoby, omówiwszy stan badań, odesłać czytelnika do bibliografii i zrezygnować z tej części, powiem więcej: sens całej antologii stoi pod znakiem zapytania, ponieważ pompuje ona objętość książki do rozmiarów nieproporcjonalnych wobec pożytków rzeczowych. Dlaczego tak się dzieje? Otóż po raz pierwszy obszerne wyimki z literatury trafiają do sekcji interpretacyjnej; następnie te same fragmenty przypomina antologia w części źródłowej, ale na tym nie koniec: cytowane są one w opracowaniach, a zatem powtórzone i w drugiej części antologii… Jeden z licznych przykładów: przejątek z Postępku sądów około karania na gardle Bartłomieja Groickiego przedłożono do lektury pięć razy. Repetycja jest kluczową figurą kompozycyjną, a książka z czasem staje się – mówiąc uprzejmie – monotonna. Całość zamyka się posłowiem.
- 3 J. Tazbir Dewiacje obyczajowe, w: tegoż, Prace wybrane, t. 4: Studia nad kulturą staropolską, red. (...)
4Jest to więc kompozycja hybrydowa, łącząca autorskie ujęcie zagadnienia z antologią tekstów i kolekcją wyimków z opracowań. Wskazuje to na szeroki (i nie mniej urozmaicony) adres czytelniczy, obejmujący specjalistów (do nich skierowane są drobiazgowe analizy), ale i np. tych, którzy nie znają opracowania Janusza Tazbira3 (profesjonaliści znają lub znać powinni). Zarazem jednak właśnie temu amatorskiemu czytelnikowi nie służy układ alfabetyczny, bo nie pozwala przedstawić historii problemu. Należałoby oczekiwać, że roztrząsania metodologiczne i analizy kierowane będą do specjalistów, natomiast w antologii znajdą pożytek lektorzy mniej wtajemniczeni – otóż ta narzucająca się repartycja adresów nie pokrywa się z zamysłem autorów, ci bowiem właśnie części I stawiają zadania informacyjne i popularyzatorskie (s. 17).
- 4 E. Hobsbawm, T. Ranger, Tradycja wynaleziona, przeł. M. Godyń, F. Godyń, Wydawnictwo UJ, Kraków 200 (...)
5Zdaje się, że książka została tak zaprojektowana, aby dotarła ze swoją misją w różne rejony przestrzeni publicznej. W rezultacie może się okazać, że ani nie zjedna konserwatywnego, ani nie zaspokoi emancypacyjnego zaangażowanego sektora publiczności; nie da satysfakcji akademikom (bo nie jest klasyczną monografią) ani zainteresowanym niespecjalistom (bo jednak nie jest książką popularyzatorską). Na jej wymiar polityczny, skojarzony zresztą z popularyzatorskim, wskazują – między innymi – postawione zadania edukacyjne; autorów nie zniechęcają muzealne konotacje hasła „pracy u podstaw” (s. 164), a ich rekonesansów nie ogranicza periodyzacja formacji staropolskiej: zdarzają się wypady do XIX i XX wieku. Polityczny jest też postulat „odzyskania pamięci” (s. 168), ponieważ zakłada on aktywny stosunek do zaniedbanych i lekceważonych pasm przeszłości. Chodzi zatem o (jak rozumiem) wynalezienie tradycji, jednak w sensie odmiennym od przyjętego przez Erica Hobsbawma i Terence’a Rangera4, czyli o pieczołowitą i wyważoną rekonstrukcję na podstawie tego, co materiałowo przetrwało, wolną od manipulacji i anachronizmów, jako że Nastulczyk i Oczko wyraźnie dystansują się od przedsięwzięć (interpretacyjnych i performatywnych), których entuzjazm dla sprawy góruje nad zmysłem krytycznym. Polityczny jest wreszcie gest emancypacyjny: książka, podnosząc temat staropolskiej homoseksualności, upomina się dla niego o nowe miejsce w historii kultury dawnej, czyli o przeprowadzkę z marginesu „dewiacji obyczajowych” do pozycji zapewniającej pełne (jeśli można się tak wyrazić) prawa akademickie. Odnoszę wrażenie, że sformułowany przez autorów postulat przyszłej pracy zespołowej (s. 162) należy odczytywać nie tylko jako skutek rozeznania się w mnogości zadań, ale także jako pierwszy krok w stronę instytucjonalizacji badań o tym profilu.
- 5 M. Foucault, Historia seksualności, przeł. B. Banasiak, T. Komendant, K. Matuszewski, Czytelnik, Wa (...)
6Można by oczekiwać, że książka tak pomyślana otworzy galerię homoseksualnych przodków. Jak dotąd, ekspozycja jest prawie pusta, ale po pierwsze, wolne miejsca do wypełnienia odnoszą do przeszłości wprawdzie mało znanej, ale już zidentyfikowanej; po drugie, uzupełnianie tej galerii autorzy wyobrażają sobie jako wieloletni projekt badawczy. Aby go przeprowadzić, potrzebne są dwa założenia. Jedno z nich dotyczy przedmiotu, drugie polega na odpowiednim skonfigurowaniu perspektywy podmiotowej. Z pierwszego autorzy zdają sprawę na początku, przyjmując, że proporcje między orientacją heteroseksualną i homoseksualną są zasadniczo niezmienne i że w związku z tym dzisiejsze szacunki można z grubsza odnieść do czasów, dla których takich badań przeprowadzić niepodobna. Mówiąc zatem o homoseksualności staropolskiej, świadomie nie przyłączają się do badaczy przekonanych przez Michela Foucaulta5, że kategorię homoseksualności ustanowił XIX-wieczny dyskurs medyczny i że w związku z tym odniesienie jej do epoki, która takiej kategorii nie znała, obciążone jest ryzykiem anachronizmu. Jak wiadomo, akty homoseksualne w wiekach dawnych nie były przedmiotem dyskursu antropologicznego, tylko kaznodziejsko-moralnego i prawnego: jako odmiana grzechu sodomii (obejmującego też heteroseksualne stosunki analne i zoofilię), który gorszył samego diabła, i jako zbrodnia podlegająca karaniu na gardle. Trwanie w grzechu wskazywać mogło na szczególną zatwardziałość grzesznika, ale nie na jego – jak dzisiaj mawiamy – orientację seksualną. Język ten, co wyraźnie słychać, nie przebrzmiał – trwa jako jeden z dialektów radykalnej prawicy.
- 6 A. Bray, Homosexuality in Renaissance England, Columbia Univeristy Press, New York 1996.
7Jasne zarazem, że respektowanie horyzontu historycznego nie wymusza podjęcia właściwej mu, stygmatyzującej nomenklatury, o czym świadczą prace badaczy nieskłonnych do narzucania współczesnej siatki pojęciowej na dziedzinę starych tekstów i reprezentowanego przez nie obrazu świata – Alan Bray6 problematykę swojej książki kategoryzuje w tytule zgodnie z aktualną normą, jednak jego wywód wspiera tezę, że pojęcie tożsamości seksualnej nie koresponduje z przeświadczeniami właściwymi dla okresu wczesnej nowożytności. Owszem, gatunki drobniejsze, jak studia przypadku, pozwalają obejść pole napięć między perspektywą historyczną i (jednak nieuchronnie) prezentystyczną – czyli między ujęciem aktywności homoseksualnej w perspektywie wyboru (grzech) lub w perspektywie determinacji (orientacja). Natomiast przedsięwzięcia zamierzone szerzej (syntezy, przekrojowe rekonesanse) nie mogą tego pola ominąć. Nastulczyk i Oczko opowiedzieli się za homoseksualnością rozumianą esencjalistycznie jako kategoria, która doświadczenie tłumaczy (zasadniczo) orientacją; zdając sobie zresztą sprawę, że w tym sporze o uniwersalia wielu prominentnych badaczy spod znaku gays studies nie podziela ich „realistycznego” stanowiska. Z tych też powodów autorzy nie akceptują ponowoczesnej perspektywy queer, ponieważ ich zdaniem labilna i niedefiniowalna kategoria „odmieńca” blisko (więc i niebezpiecznie) sąsiaduje z pojemną i niesprecyzowaną kategorią sodomity (s. 134). Debatę tę uważam za nierozstrzygalną, opowiadając się jednak za tym, co wydaje mi się metodologicznie mocniejsze. Otóż nawet jeśli przeświadczenia autorów uznać – w trybie intuicyjno-zdroworozsądkowym – za prawdopodobne, to argumenty strony „nominalistycznej” nie są obciążone ryzykiem retrospektywnej indukcji. Jest ona czymś innym od nieuniknionych skutków porządkowania przeszłości narzędziami aktualnego instrumentarium. Powiedzieć, że kiedyś było mniej więcej tak, jak dzisiaj (bo ludzie zapewne nie bardzo się zmienili), to dać wyraz dość potocznemu poznawczemu roszczeniu, korespondującemu zresztą z gejowskim dyskursem tożsamościowym. Z jednej zatem strony autorzy deklarują, że interesować ich będą jedynie reprezentacje tekstowe, a nie seksualne, i emocjonalne ludzkie dylematy (s. 175), z drugiej jednak postulują „hermeneutykę podejrzeń” (s. 135), która miałaby przeniknąć przez to, co kulturowe, językowe, ideologiczne, czyli uwolnić stłumioną homoseksualność staropolską spod opresji kodów religijnych, zdjąć obyczajowy kamuflaż, rozszyfrować mowę ezopową, znaleźć drugie dno wypowiedzi podyktowanych przez strach lub zgorszenie. Rzecz znamienna, ten rodzaj hermeneutyki w stan podejrzenia stawia tylko enuncjacje homoseksualność skrywające lub represjonujące, natomiast ufa tym, które można by odczytać jako hardy coming out (s. 123 i n.) Świadectwa takiej postawy są sporadyczne i niepewne, uwikłane w tę samą przecież sieć dyskursywno-kulturową; wprawdzie autorzy podchodzą do nich ostrożnie, ale z nieskrywaną nadzieją na to, że – jako wyraz przynajmniej intuicji w sprawie trwałej seksualnej odmienności – wesprą one ich esencjalistyczny sposób myślenia (por. s. 60).
8Drugie z sygnalizowanych założeń naszkicowanego w książce projektu odnosi się do praktyki interpretacyjnej. Przycinając nieco konteksty i spłycając teoretyczny wymiar znanej alternatywy, można powiedzieć, że zamiarom autorów niewątpliwie bliżej do egzegezy niż użytku w znaczeniu interpretacji pragmatycznej. Postawa pragmatyczna w tym przypadku kojarzy się z „homoseksualną polityką historyczną”, czyli praktyką rewindykacyjną zmierzającą do performatywnego stanowienia homohistorii w imię dzisiejszej wrażliwości i dzisiejszych interesów społecznych środowiska („swój do swego po swoje”). Polityka taka przypuszczenia zmienia w pewność, sugestię w dowód, wątpliwość w przekonanie, do wspólnoty gejów włączając Władysława Warneńczyka czy Władysława III Wazę. Nastulczyk i Oczko odnoszą się do podobnych przedsięwzięć z dezaprobatą, w imię naukowej samodyscypliny i rzetelności. To się chwali, ale chyba niepotrzebnie wytaczają ciężką artylerię krytyki źródeł (takich jak Annales Jana Długosza czy Pamiętniki Jerzego Ossolińskiego) do ostrzeliwania inicjatyw o znamionach prowokacyjnego happeningu (jak gejowskie imieniny Władysława III Wazy), które ryzyko śmieszności powinny mieć wkalkulowane w koszty. Książka ma adres szerszy od akademickiego, zgoda, ale nie uzasadnia to roszczeń do zapanowania językiem akademii nad tym, co – w wymiarze społecznym – nie musi ubiegać się o jej certyfikat. Natomiast koszt, jaki ponoszą autorzy, polega na tym, że obawa przed, jak piszą, nadinterpretacją, nastraja ich asekuracyjnie – jeszcze się nie poparzyli, a już dmuchają na zimne. Ma to swoje skutki merytoryczne: w przypadku dyskusji, jaką autorzy prowadzą z tymi, którzy w Bolesławie Śmiałym chcieliby widzieć koronowanego geja, jak najsłuszniej przypominają, że w czasach Długosza sodomia była określeniem wieloznacznym; dalej jednak przywołują na pomoc konteksty, z których nie wynika w sposób konieczny, by w tym ustępie kroniki właściwym znaczeniem „grzechu sodomskiego” była zoofilia, jak dość apodyktycznie głoszą. Co więcej, komentarz autorski pomija bardzo istotne sformułowanie kronikarza, przypisujące sodomię rusińskim obyczajom. Że Ruthenorum detestabiles mores to raczej nie zoofilia, świadczą inne miejsca książki: w komentarzu do ilustracji (Wieczór flisaków na Niemnie Henryka Redlicha według Maksymiliana Antoniego Piotrowskiego) mowa o „wschodnim narowie” jako określeniu praktyk homoseksualnych (s. 167), określenia tego użył także Michał Modzelewski we Wrażeniach z podróży po Radomskiem (cyt. s. 332), o sodomii (czyli kontaktach homoseksualnych i zoofilii) kozaków z odrazą pisał Jędrzej Kitowicz w Opisie obyczajów za panowania Augusta III (cyt. s. 234) – a wszystko to świadczy o długim trwaniu stereotypu. Sprawa wymagałaby staranniejszego zbadania, ale autorzy „wszelkie spekulacje” o homoseksualności Bolesława Śmiałego uznają z góry za „całkowicie bezprzedmiotowe” (s. 158), utożsamiając przy okazji intencje Długosza (pamiętajmy, że na semantyczną nakładała się i polityczna) z rzeczywistym stanem rzeczy. Otóż jest to konkluzja przedwczesna.
- 7 M. Pankowski Polska poezja nieokrzesana. Próba określenia zjawiska, „Teksty” 1978 nr 4.
- 8 J. Kochanowski Dzieła polskie, oprac. J. Krzyżanowski, PIW, Warszawa 1989, s. 793. Joanna Duska (Ta (...)
9Zbyt też stanowczo autorzy odrzucają wykładnię ciągle tajemniczej Gadki Jana Kochanowskiego (fr. III 78), jaką w „Tekstach” ogłosił swego czasu Marian Pankowski7. Autorzy przystają na objaśnienie ostatecznie zaproponowane przez Juliana Krzyżanowskiego, który w grzmiącym i smrodliwym jednookim zwierzęciu domyślał się nie zadka tylko muszkietu8. A jednak Pankowski przekonująco wskazał na niespójność takiej eksplikacji (muszkiet musiałby strzelać sam do siebie) – ten argument autorzy cytują wprawdzie, ale go ignorują. Nie jest więc tak, iżby Pankowski dopatrywał się w wierszyku portretu ciała homoseksualisty „całkowicie bezpodstawnie” (s. 447), zwłaszcza gdyby do kontekstu włączyć dwa inne wiersze Kochanowskiego (Broda i elegia I, 7), nawiązujące do postaci Ganimedesa, i przez autorów skomentowane raczej pospiesznie. Jeśli (jeśli!) autor Smagłej swobody trafił, Gadka byłaby niskim, zaprawionym skatologią wariantem tego samego motywu, podniesionego w utworach również swobodnych, ale o wyższych parametrach gatunkowo-stylistycznych, co nietrudno objaśnić właściwą Kochanowskiemu strategią „wielojęzyczności” poezji.
10Antologia – w części źródłowej – ma być odpowiedzią na potrzebę kanonu (s. 241). Byłby on oczywiście niezbędny dla samostanowienia badań nad tytułową problematyką. Kłopot w tym, że trudno go zestawić na podstawie reprezentacji negatywnych, a te przeważają. Książka w tym właśnie sensie, jako próba kanonu, jest przedwczesna. Coś pewniejszego, gdy chodzi o artykulację homoseksualnego pożądania, znalazło się, zdaniem autorów, jedynie w twórczości Andrzeja Krzyckiego (s. 182), chociaż i to rzecz do dyskusji. Kanon, w tradycyjnym ujęciu, to pewność, autentyczność, instytucjonalność i punkt wyjścia dla poczynań egzegetycznych. A tu materiału skąpo, nawet jak na niszowy, alternatywny i paradoksalny (bo niepewny swego) homo-kanon , w którym – po stuleciach – mogłyby rozpoznawać swoją tożsamość ekspresje stłumione i wprawne w myleniu tropów.
- 9 Czyli gejowskiego radaru; omówienie tego instrumentu na s. 84.
- 10 Autorstwo Szarzyńskiego uważa się ostatnio za pewne.
- 11 A. Karpiński Sęp, Kasia i Narcyz, „Teksty Drugie” 2003 nr 1, s. 49.
- 12 Zob. K. Zimek Reinterpretacje „Metamorfoz” w poezji polskiego baroku. Narcyz – Akteon – Dafne, Wyda (...)
- 13 Zob. M. Skucha Męski artefakt i tajemniczy poeta. Wokół teorii queer. „Teksty Drugie” 2008 nr 5, s. (...)
11Tym bardziej warto przypomnieć utwór klasy najwyższej, a przez autorów, omiatających połacie literatury staropolskiej wiązką intuicyjnego gaydaru9 – dziwnie przeoczony. Erotyk Mikołaja Sępa Szarzyńskiego Do Kasie (pozycja 8 w tzw. cyklu zamojskim10), jeśli spojrzeć na niego pod odpowiednim kątem, ujawnia wyznaczniki homotekstu w akceptowanym przez autorów rozumieniu Germana Ritza, nieoczekującym, co istotne, potwierdzeń w doświadczeniu biograficznym autora (s. 176). Opowiadany za Owidiuszem mit o Narcyzie jest tu ujęty w ramę pożądania heteroseksualnego, ale jak trafnie zauważył Adam Karpiński, „wprowadzona w środek wiersza historia Narcyza zdaje się przerastać historię nieszczęśliwej miłości do Kasi, usamodzielnia się i pochłania bez reszty uwagę poety”11. Badacz nie wyprowadził jednak z tego spostrzeżenia dalej idących konkluzji. A przecież dopiero widok męskiego ciała („zgardzał ten nimfy”) obudził w bohaterze pożądanie; jego monolog (nawiązuję teraz do subtelnych spostrzeżeń Katarzyny Zimek) aż w sześciu strofach skoncentrowany na pragnieniu fizycznego zespolenia, przechodzi – w trybie niespełnienia, co prawda – przez topiczne stopnie miłości, a znaczenia tej zmysłowej sekwencji nie można wytłumaczyć konwencjami liryki erotycznej (zwłaszcza romańskiej), czerpiącej z mitu12. Skarga beznadziejnej namiętności odpowiada tu charakterystyce homoerotycznego pożądania, rozpoznanego jako spojrzenie, „które nigdy nie zamieni się w dotyk”13. Sęp nie boi się ryzyka: nie podstawia Narcyzowi nimfy (jak Bartłomiej Zimorowic, zob. s. 196-197), nie alegoryzuje, nie skrywa dwuznacznego afektu w elitarnym idiomie łacińskim – tak jakby normatywny adres liryczny (los Narcyza ma być przestrogą dla nieczułej Kasi) znosił już jakąkolwiek możliwość lektury alternatywnej. Co wystarczy, sądzę, by przemyśleć miejsce tego wybitnego (i dla badaczy nieco kłopotliwego) wiersza w rozwijanym przez autorów projekcie.
12Homoseksualność staropolska. Przyczynek do badań to książka opóźniona i przedwczesna, ale potrzebna: jako pierwsze poważne monograficzne podejście do zagadnienia, korespondujące z badaniami zagranicznymi, w których autorzy doskonale się orientują; jako próba wstępnego inwentarza materiałowego (badacze wnoszą doń własne odkrycia) wraz z wartościowymi rekonesansami interpretacyjnymi – np. krótki komentarz do satyry I, 1 Krzysztofa Opalińskiego dokumentuje możliwości autorów w tym zakresie. „Przyczynek” ten płaci jednak oczywistą cenę podjęcia zbyt wielu zadań naraz. Można by rzec, że taki już los pionierów: trzeba polować, budować, karczować, załagodzić (tymczasowo) tubylców i jeszcze jakoś ułożyć się z sąsiadami. Niemało do ogarnięcia, ale z widokami na stabilizację.
Przypisy
1 T. Nastulczyk, P. Oczko Homoseksualność staropolska. Przyczynek do badań, Collegium Columbinum, Kraków 2012.
2 Mamy oto – ogłoszony zeszytem „Tekstów Drugich” (2015 nr 1) – i „zwrot sarmacki”, bodaj jedyny dotąd, który nie jest importem z zagranicy.
3 J. Tazbir Dewiacje obyczajowe, w: tegoż, Prace wybrane, t. 4: Studia nad kulturą staropolską, red. S. Grzybowski, Universitas, Kraków 2001.
4 E. Hobsbawm, T. Ranger, Tradycja wynaleziona, przeł. M. Godyń, F. Godyń, Wydawnictwo UJ, Kraków 2008.
5 M. Foucault, Historia seksualności, przeł. B. Banasiak, T. Komendant, K. Matuszewski, Czytelnik, Warszawa 1995.
6 A. Bray, Homosexuality in Renaissance England, Columbia Univeristy Press, New York 1996.
7 M. Pankowski Polska poezja nieokrzesana. Próba określenia zjawiska, „Teksty” 1978 nr 4.
8 J. Kochanowski Dzieła polskie, oprac. J. Krzyżanowski, PIW, Warszawa 1989, s. 793. Joanna Duska (Tajemnicza „Gadka” z trzeciej księgi „Fraszek” Jana Kochanowskiego. Rozwiązanie zagadki) jest zdania, że jednookie zwierzę to przenośny wychodek, rodzaj stołka z otworem w siedzeniu. Za udostępnienie artykułu przed publikacją Autorce uprzejmie dziękuję.
9 Czyli gejowskiego radaru; omówienie tego instrumentu na s. 84.
10 Autorstwo Szarzyńskiego uważa się ostatnio za pewne.
11 A. Karpiński Sęp, Kasia i Narcyz, „Teksty Drugie” 2003 nr 1, s. 49.
12 Zob. K. Zimek Reinterpretacje „Metamorfoz” w poezji polskiego baroku. Narcyz – Akteon – Dafne, Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2013, s. 18-20, 42-45, 59-61.
13 Zob. M. Skucha Męski artefakt i tajemniczy poeta. Wokół teorii queer. „Teksty Drugie” 2008 nr 5, s. 22-23; por. też P. Urbańskiego omówienie ody Jacoba Baldiego Artificiosum simulacrum pusionis. In aditu horti pensilis Albertini („Zakazana przyjaźń” w poezji nowołacińskiej, w: Ciało, płeć, literatura. Prace ofiarowane Profesorowi Germanowi Ritzowi w pięćdziesiątą rocznicę urodzin, red. M. Hornung, M. Jędrzejczak, T. Korsak, Wiedza Powszechna, Warszawa 2001).
Góra stronyJak cytować ten artykuł
Odwołanie bibliograficzne dla wydania papierowego
Dariusz Śnieżko, «Przywracanie głosu», Teksty Drugie, 1 | 2016, 242-252.
Odwołania dla wydania elektronicznego
Dariusz Śnieżko, «Przywracanie głosu», Teksty Drugie [Online], 1 | 2016, Dostępny online od dnia: 15 février 2016, Ostatnio przedlądany w dniu 01 décembre 2024. URL: http://0-journals-openedition-org.catalogue.libraries.london.ac.uk/td/6992
Góra stronyPrawa autorskie
The text only may be used under licence CC BY 4.0. All other elements (illustrations, imported files) are “All rights reserved”, unless otherwise stated.
Góra strony