„Nie robić tego, czego się nie chce”: apologia Profesora Zdzisława Łapińskiego
Streszczenia
Próba nakreślenia sylwetki prof. Łapińskiego jako uczonego, redaktora, intelektualisty w dziewięćdziesiątą rocznicę urodzin. Charakterystyka jego postawy konsekwentnie broniącej wolności tyleż w sferze egzystencji jednostkowej, co w życiu zbiorowym
Indeks
Góra stronyUwagi wydawcy
DOI: 10.18318/td.2020.5.1
Pełny tekst
1Obecny, poświęcony poezji, numer 5/2020 „Tekstów Drugich” dedykujemy Profesorowi Zdzisławowi Łapińskiemu w 90. rocznicę Jego urodzin. Przyjęte obyczaje każą uznawać, że kobieta ma tyle lat, na ile wygląda i na ile się czuje, mężczyzna natomiast jest od pewnego wieku publicznie naznaczany każdą mniej lub bardziej okrągłą rocznicą, którą uda mu się przekroczyć, choćby wcale nie był zachwycony piętnowaniem zębem swego czasu. Ta mało równościowa zasada sprawiła, że wahaliśmy się w redakcji, czy tak solenne upublicznienie tej rocznicy sprawi choćby małą przyjemność Jubilatowi.
2Jest przecież duchem najmłodszy z nas – bo sam tryskający pomysłami i skutecznie tę inwencyjność w nas pobudzający, bo najbardziej wrażliwy i otwarty na najlżejsze nawet powiewy nowych myślowych wiatrów w humanistyce i naukach ościennych (byle obiecywały sensowne odmiany poznawczej perspektywy lub bodaj zaciekawiały kierunkiem poszukiwań), bo równocześnie najwnikliwiej krytyczny w odsłanianiu mielizn, banałów bądź, z drugiej strony, obnażania pustych popisów erudycji czy hermetycznych ciemności języka, które maskują jedynie nieobecność własnej myśli oraz brak zysku poznawczego dla czytelników.
3Jubileusz 90-lecia to w końcu jednak nie najgorsza okazja, by powiedzieć, co o Nim myślimy. Kłopot wszakże w tym, że nie można o Nim myśleć inaczej niż najlepiej. Łapiński wprawdzie „pisze rzadko i niechętnie, jakby pod przymusem” (jak mawiał jeden z ulubionych Jego poetów), ale każdy Jego tekst jest – jakby musiał być – zarazem odkrywczy intelektualnie i głęboko osadzony w niezwykle rozległej erudycji, możliwie lapidarny, ale i precyzyjny (zgodnie z dewizą „najmniej słów” innego ulubionego poety) a przy tym wyrafinowany i wycyzelowany językowo.
4Nietrudno zauważyć, że to, do czego zmierza w swym pisarstwie humanistycznym, jest też tym, co ceni najwyżej u twórców, którymi się zajmuje badawczo: Norwid, Przyboś, Gombrowicz, Miłosz, Białoszewski… Z pewnością, będzie kiedyś zadaniem niejednej analizy pokazanie, jak w każdym z tych studiów przypadku prace Łapińskiego odmieniały dotychczasowy stan badań i na długo inspirowały kierunki przyszłych interpretacji tych autorów.
5Krótko mówiąc, można by powiedzieć, że trzyma się stanowczo leninowskiej (co zrobić!) zasady „lepiej mniej, ale lepiej”; a nawet nie tylko sam się jej trzyma, ale podsuwa ją jako kryterium oceny innych prac, a także pracy naszej redakcji. Od pierwszego dnia istnienia pisma wisi na ścianie redakcyjnej przyniesiona przez niego cytacja z jeszcze innego ulubionego poety: „redakcja jest reDUkcją”, którą po trzydziestu już ponad latach mamy dalej na ścianie i na trwale z tyłu głowy, choć nazbyt często jej przesłanie pozostaje, niestety, niedościgłym ideałem.
6Z tym wszystkim nie jest to osoba, która by się dała zamknąć w formule książkowego mola, zafiksowanego wyłącznie na swej wysoce specjalistycznej pracy. Jakby zgodnie z dezyderatem innego szczególnie cenionego autora – „żądam od człowieka, by był zawsze trochę poza tym, co robi” – jest Łapiński znawcą win, zamiłowanym rowerzystą i narciarzem, ucieleśnieniem elegancji i dobrego smaku, niebezpiecznie przenikliwym, ale i bezinteresownie życzliwym wobec interlokutorów czy dyskutantów, człowiekiem pryncypialnie tolerancyjnym a równocześnie niezłomnie strzegącym swych niewzruszonych, moralnych i światopoglądowych przekonań.
7Ten katalog przymiotów można by ciągnąć jeszcze długo (jest np. również uosobieniem skromności i dyskrecji – tak rzadkim w dzisiejszej narcystycznej kulturze próżności)… Ale wraz z tym postępującym wyliczaniem apologetycznych cech rośnie potrzeba znalezienia jakieś przeciwwagi czy skazy na tym podejrzanie już pochlebnym brulionowym konterfekcie (nobody’s perfect, jak wiemy z Pół żartem, pół serio). W ich poszukiwaniu wypadło zagłębić się w przeszłość, by odnaleźć w starym roczniku – sprzed prawie półwiecza! – nr 3/1974 „Tekstów” (poprzednika „Tekstów Drugich”) taką oto wymianę listów między Januszem Sławińskim (rzeczywistym naczelnym pisma) a właśnie Zdzisławem Łapińskim.
8Wymiana listów
9Janusz Sławiński do Zdzisława Łapińskiego:
Zna Pan pewnego dżentelmena, co wkroczywszy ledwie na ścieżki świata uciech i sposobiąc się do pływania w wirach beztroskiej zabawy, wyobraził sobie, że obojętność i niedbalstwo we wszelkich poważnych kwestiach stanowią najmilsze z praw młodego wieku oraz dowodzą polotu i bystrości. Wolny od szczytnych celów, lecz wrażliwy na wszelkie impulsy, dżentelmen ów mniemał, że każdy pozór pracowitości ujmie mu coś z opinii geniusza. Spodziewał się osiągnąć wśród beztroskich zabaw wiedzę, jaką pospolici śmiertelnicy zyskują tylko dzięki samotnym rozmyślaniom i wytrwałym trudom. Atoli po licznych próbach rozsądek i cnota zniechęciły owego dżentelmena do życia na podobną modłę, postanowił więc wrócić do poważnych studiów. Przekonał się jednak, że długi nawyk do lenistwa i rozrywek uleczyć trudniej, niż należałoby oczekiwać, a że nie myślał rezygnować z pretensji do nadzwyczajnych uzdolnień, odmienił pospolite skutki rozwiązłości w nieodwołalny wyrok przeznaczenia i orzekł, że z natury jest niezdolny do racjonalnej pracy.
(Dr Samuel Johnson według Boswella)
10Odpowiedź Zdzisława Łapińskiego:
Nigdy nie sądziłem, że wolność człowieka polega na robieniu tego, co chce, ale właśnie na nierobieniu tego, czego nie chce – oto wolność, którą zawsze głosiłem, często stosowałem w życiu i którą wywoływałem największe zgorszenie współczesnych. To oni bowiem, czynni, ruchliwi, ambitni, nienawidzący wolności u innych i nie pragnący jej wcale dla siebie, byleby mogli niekiedy przeprowadzić swoją wolę, albo raczej zawładnąć wolą innych, zmuszają się przez całe życie do robienia tego, co ich odpycha, i zgadzają się na każde poniżenie, byleby panować.
(Jan Jakub Rousseau)
11Ten dowcipny, erudycyjny, wyrafinowany intelektualnie dialog miał za pretekst – zapewne (bo faktyczny powód zaginął w pomroce dziejów) – niedotrzymanie jakiegoś redakcyjnego zobowiązania. Na pierwszy rzut oka może się więc wydawać, że chodzi o przypadek pospolitej prokrastynacji – skłonności, dolegliwości czy tendencji psychicznej, która dziś doczekała się statusu choroby a której kluczową cechę ujmował ongiś, przed stuleciem, Oskar Wilde w eleganckim wyznaniu: „nigdy nie odkładam do jutra tego, co mogę zrobić pojutrze”. Cokolwiek by nie powiedzieć na jej obronę, nie jest to cecha budująca czy afirmatywnie przyjmowana.
12Wszakże czytany dzisiaj – po prawie półwieczu – dialog ten uderza swą wieczną aktualnością oraz uniwersalnością stanowisk egzystencjalno-światopoglądowych (nie chorobowych). Po jednej stronie jarzmo powinności, po drugiej ciężar wolności. Dylemat ten wydaje się nierozstrzygalny, a zarazem wskazuje na dyspozycje równie niezbędne człowiekowi. Habitus powinności oddaje ludzką aktywność w służbę celów wyższych i ponadosobniczych zadań dla dobra wspólnego, co wiąże się często z koniecznością robienia tego, czego się nie chce, i przyjmowaniem funkcji nie zawsze odpowiadających działającemu, ale przybliżających (w intencji) do zakładanych celów. Habitus negatywnej wolności to z kolei nieustanna kontestacja tej nakazowo-zakazowej społecznej struktury zachowań, a także obrona i powiększanie przestrzeni swobodnego działania, wolnego wyboru (nie tylko dla siebie, także dla innego).
13O tym, jak bardzo obie postawy są potrzebne i wzajem się uzupełniające, przekonuje działalność na rzecz kultury niezależnej obu antagonistów w czasie stanu wojennego: po jednej stronie liczne kluczowe funkcje organizacyjne, po drugiej – raczej ‘woluntarystyczne’ gesty w rodzaju pracy wykładowej w ramach Towarzystwa Kursów Naukowych czy (wspominanej przez niektórych do dziś) brawurowej ucieczki Zdzisława Ł. z milicyjnej suki w grudniu 1981 roku…
14Obrona tej negatywnej wolności oznaczała w przypadku Profesora Łapińskiego uparte unikanie wszelkich funkcji kierowniczych i konsekwentne sytuowanie się na drugim planie w rolach co prawda niezwykle istotnych, lecz społecznie niewidocznych. Tylko jeden przykład tych niezwracających na siebie uwagi aktywności. Dziś już pewnie nikt (prawie) nie pamięta, ale w czasach PRL biblioteka IBL-u – stymulowana radami Łapińskiego – cieszyła się zasłużoną sławą najlepszej biblioteki humanistycznej, do której pielgrzymowali przez dziesięciolecia ludzie z całej Polski.
15Internet radykalnie zmienił sytuację i otworzył wolny dostęp do aktualnej literatury przedmiotu, który przestał być przedmiotem uprzywilejowania, ograniczeń czy wiedzy specjalistycznej. Ale gdyby nie szalenie czasochłonna, wymagająca nie byle jakich wielodyscyplinowych kompetencji a niedostrzegalna w przestrzeni publicznej praca Łapińskiego, wskazującego obiekty pożądań lekturowych (z całego świata) polskich czytelników, to luka w świadomości badawczej, dostępie do aktualnej wiedzy, do konkretnych tekstów, niewyobrażalna dzisiaj reglamentacja wolnego wyboru zainteresowań mogłaby być jeśli nie nieodwracalna, to dużo trudniejsza do pokonania dla całego polskiego środowiska humanistycznego.
16„Nie robić tego, czego się nie chce” – to dewiza, której przestrzeganie (nie tylko w czasach PRL-u, ale i dziś) wymagało i wymaga niemało hartu ducha, siły woli, ale także i rezygnacji z fałszywie pojętej sprawczości, dyktującej innym, co dla nich najlepsze, oraz z egocentrycznego osadzenia się na widoku publicznym za cenę podległości wobec panującej władzy. To dewiza, która jest wezwaniem do oporu przed ubezwłasnowolnieniem (siebie i innych) i do obrony przestrzeni wolności, zabezpieczającej swobodę bycia, myślenia, rozwoju. Wydaje się, że dziś jest nie mniej, a może bardziej aktualna niż kiedykolwiek.
17Jesteśmy dłużnikami Profesora Łapińskiego – my, którzy mamy przywilej wieloletniej z Nim współpracy, i ci, którzy mieli sposobność wejść choćby na krótko w aurę oddziaływania Jego osobowości – za ten majeutyczny dar, sprzyjający byciu i rozwojowi innego, i za podobnie stymulującą, inwencyjną wartość, którą niosą Jego prace. Ten dar, jak to z darem bywa: nie daje się odwzajemnić (niestety), ani cofnąć czy zwrócić (na szczęście). Możemy więc tylko mieć nadzieję, że w przyszłości Jego dalsza, tak kreatywna, pasywnie aktywna obecność wśród nas nie będzie wchodziła w zakres „tego, czego się robić nie chce”.
18Profesor Zdzisław Łapiński: szacowny autorytet i czasem niefrasobliwy osobnik z młodzieńczym „biglem” (to jedno z Jego ulubionych, perfektywnych określeń); dziewięćdziesięcioletni i „jaknajdzisiejszy”.
Jak cytować ten artykuł
Odwołanie bibliograficzne dla wydania papierowego
Ryszard Nycz, «„Nie robić tego, czego się nie chce”: apologia Profesora Zdzisława Łapińskiego», Teksty Drugie, 5 | 2020, 9–13.
Odwołania dla wydania elektronicznego
Ryszard Nycz, «„Nie robić tego, czego się nie chce”: apologia Profesora Zdzisława Łapińskiego», Teksty Drugie [Online], 5 | 2020, Dostępny online od dnia: 25 juillet 2021, Ostatnio przedlądany w dniu 06 décembre 2024. URL: http://0-journals-openedition-org.catalogue.libraries.london.ac.uk/td/15698
Góra stronyPrawa autorskie
The text only may be used under licence CC BY 4.0. All other elements (illustrations, imported files) are “All rights reserved”, unless otherwise stated.
Góra strony